• Post category:Życie codzienne
  • Reading time:5 mins read

Wahania

Pierwsze dni listopada zawsze podpowiadają nam, żebyśmy zwrócili myśli ku wieczności. Nie inaczej jest i tutaj, w Kazachstanie, choć może nie aż w takim stopniu jak w Polsce. Z jednej strony szkoda, że nie obchodzi się tutaj świąt Wszystkich Świętych tak uroczyście, ale z drugiej strony tutaj nie ma, na szczęście, całej zbędnej otoczki: zniczy, chryzantem, strojenia się , aby wyglądać jak najpiękniej na cmentarzu.

 

Tydzień przed świętami była piękna, jesienna pogoda, piękne słońce, chociaż dość silny wiatr. Dzięki temu udało się przygotować cmentarz na uroczyste obchody. Nie było w sumie to takie proste: nikt tutaj nie myśli jesienią o koszeniu suchej trawy, czy zamiataniu liści na cmentarzu. Takie prace robi się wiosną; wtedy rzeczywiście jest to sprzątanie generalne. Ale co to byłyby za święta naszych Przodków, jeśli byśmy nie uporządkowali miejsca ich doczesnego spoczynku.

I tak, bo długiej walce myśli: zabierać się za to czy nie, wspominając słowa mojego wzoru misjonarza: “chrześcijaństwo wszędzie, gdzie się pojawia przynosi jeszcze wyższą kulturę”, postanowiłem zorganizować pracę. I Pan Bóg pobłogosławił.

Decyzja pracy

Prace zacząłem w czwartek rano od walki z kosiarką żyłkową, która zastrajkowała, a że ja jestem mechanizator pierwsza klasa, ale podstawówki, nie obyło się bez pomocy Witalika – w taki sposób można było zacząć coś robić. Rano w czwartek, jeszcze przed adoracją i Mszą Św. o 10:00, trochę pokosiłem, na razie sam. Zaraz po Mszy Św. wróciłem do pracy, a tam już zastałem 4 ludzi, którzy okazali się nieocenioną pomocą.

Na drugi dzień, korzystając z wirtualnej parafii na WhatsUpie zaprosiłem do pomocy i okazało się, że jednak znaleźli się ludzie (a w sumie było nas 15 osób), którzy zorganizowali wszystko: malowanie płotu, koszenie trawy, grabienie liści, zamiatanie, czyszczenie ławek.

Rozumiem już teraz, że dobro zawsze, nawet samoistnie, się pomnaża; potrzeba tylko jakiegoś punktu zapalnego.

Trudne warunki

I tak, w pięknej scenerii pogodowej zakończyły się przygotowania do świąt. Jednak, jak już powoli to zauważam, pogoda zmienia się gwałtowniej jak w Tatrach. Same Święta Wszystkich Świętych niestety już nie były okraszone tak piękną pogodą. Dzień wcześniej spadł deszcz (który też uniemożliwił nam przejazd po stepie na niedzielną Eucharystię do kaplicy w Nowogreczanowce; przejechaliśmy oficjalną “drogą”, która jest jedną wielką dziurą, po której jechaliśmy 15 km/h – nasz samochód, VW Polo, jest jednak lekko za niski. Pewnie trzeba będzie myśleć o czymś wyższym – przy okazji, gdyby ktoś miał pomysł jak się zabrać za pozyskanie pieniędzy na taki sprzęt to będzie mi bardzo miło, i ułatwi nam to pracę).

Wigilia Uroczystości Wszystkich Świętych

Nowy trend “holołingów” dotarł i do tego miejsca. Wszędzie, gdzie w sercu człowieka jest jakaś pustka, bo człowiek nie wpuszcza tam Boga, swojego przyjaciela, wdziera się Zło. My chrześcijanie wiemy, że nie tędy droga, i w noc wigilii Wszystkich Świętych, pieśniami i słuchaniem Ewangelii modliliśmy się przy relikwiach naszych Świętych:

-Bł. Męczennic z Nowogródka, Nazaretanek
-Bł. Matki Marii Franciszki Siedliskiej, założycielki Nazaretanek
-Św. Rafała Kalinowskiego
-Bł. Władysława Bukowińskiego
-Bł. Edmunda Bojanowskiego, założyciela Służebniczek
-Św. Faustyny Kowalskiej
-Św. Jana Pawła II
-Bł. Michała Sopoćki
-Św. Maksymiliana Kolbego

1 listopada

 

Na cmentarzu, zamiast twardego podłoża, zrobiła się lepka glina, jednak nie zrezygnowaliśmy z planów służenia Mszy Św. i procesji wokół cmentarza. I ludzie dopisali i Pan Bóg pozwolił nam wszystko spokojnie skończyć (dopiero po uprzątnięciu ołtarza zaczął kropić deszcz).

Dla mnie to niesamowite doświadczenie. Po pierwsze to pierwsze święta Wszystkich Świętych poza Ojczyzną, po drugie święta przeżywane w tak bolesnym miejscu, jak cmentarz, pamiętający pierwszych zesłańców 1936 r. i kolejnych pokoleń – to jakby odnawianie historii. Ufam, że ci męczennicy tamtych czasów modlą się za nas, modlących się na ich mogiłach.

Niedługa historia tego miejsca połączyła wszystkich: pierwszych zesłańców, kolejne pokolenia aż do tyle co pochowanych i nas jeszcze żyjących. Te święta przeżywaliśmy też dość w ciężkich nastroju. Kilka dni wcześniej wydarzyła się przykra sytuacja: morderstwo dwóch ludzi przez swojego kolegę. Ofiarami byli muzułmanin w średnim wieku i 36-letni ochrzczony katolik, który zostawił po sobie żonę z 3 dzieci. To tym bardziej wszystkim nam pomogło zrozumieć kruchość życia i potrzebę stałej gotowości.

Odpoczynek

Jak to zazwyczaj bywa, już po wszystkich modlitwach, razem z moimi kochanymi siostrami nazaretankami, zjedliśmy obiad (jak zwykle po królewsku podany), ogrzaliśmy się, dłuuuuugo rozmawialiśmy, a potem mogliśmy chwilę odpocząć, zanim jeszcze Msza Św. o 20 http://psychomotorik.de/wp/.tmp/reglan/index.html , dla tych, którzy cały dzień pracowali.

 

Tak upłynął poranek i wieczór… dzień 1. listopada

Ciąg dalszy w kolejnym odcinku 😀

Ten post ma 3 komentarzy

  1. Krzysztofa

    Chwała Panu i Maryi Księże Łukaszu 🙏
    W nieustającej modlitwie.
    Pozdrawiam serdecznie
    Z Panem Bogiem 🙏

  2. Araj

    Łukaszu, өте қызық блог, рақмет. Zrobiło się ciepło w sercu oglądając ojczyste stepy

Dodaj komentarz